23 sierpnia 2015

Makowy domek i Lust.


Udało mi się zakończyć i wykończyć 19 stron w Lust :)
Pozostało zakończyć tylko 37.

Postawiłam 81.293 krzyżyków. Pozostało "tylko" 156.807

Nie powiem, bo ta część łuku była wredna, wyjątkowo wredna do haftowania. Ale udało się :)
Ale potrzebuje przerwy od kolosa.

I świetnym rozwiązaniem na przerwę jest makowy domek. Uwielbiam ten haft. Jakoś źle dobrałam materiał. Jest zbyt miękki. I musiałam go na tamborek wciągnąć. Lepiej od razu się haftuje i krzyżyki zaczynają przyzwoicie wyglądać..
Nie umiem bez tamborka ostatnio.





Tyle udało mi się dodać krzyżyków w sobotni odpoczynek. Uzupełniłam brakujący kolor w dachu, dodałam troszkę zieleni z końca pierwszej strony i zasadziłam kilka mieczyków. Bo chyba są to mieczyki? Te które rosną przy ścianie domu... Nie wypuszczam jeszcze makowego z dłoni. Sam się szyje. 


17 sierpnia 2015

Wakacyjnie w Lust

Zwariowałam, ale na wyprawę wakacyjną do kraju zabrałam ze sobą Lust. Nie mogłam się zdecydować na żaden z hafcików, więc poszłam po całości ...  Pudełeczko mulin, schemat i kanwa nawet aż tak dużo miejsca w bagażu podręcznym nie zajęły, ani na lotnisku nie wywalili mi nożyczek i igieł :P


Przede mną były dwie wredne strony. Na prawdę wredne. Ze wszystkimi symbolami. Nie powiem, bo ruszylam z parkowaniem. Jest super. W każdej chwili mam gotową nitkę i zawsze na swoim miejscu. Za każdym razem zaczynam pracę bez przygotowania, od jakiego symbolu, szukania koloru.  Niestety płomienie na łuku sa okropne. I straciłam cierpliwość. Wyszywałam obszarowo. Ale konsekwetnie do przodu.




Do zakończenia tych dwoch stron brakuje malutko. Zakańczam niteczki, bo się zastanawiam gdzie zacznę. Albo wodospad, albo ruszę dla równowagi  po lewej stronie..... Lewa strona mnie przeraża, bo kolejna strona w schemacie z mnogością xxx. Przeglądając inne strony : hmm... łatwiej wyglądają i na pewno szybciej pójdą. Ten łuk z płomieniami najbardziej wkurzający.



W kraju obkupiłam sie książkami. Pierwsze w księgarni pytanie bylo o tą serie. Viveca Sten.
I.... Poddałam się. Przeczytałam "Na spokojnych wodach" i się rozczarowałam. Sama nie wiem. Spodziewałam sie tej magii i klimatu z filmu, a odnalazłam wszystko podane na tacy bez polotu. Film zdecydowanie lepszy!







Potem trafiłam na Simons. Nie powiem, bo "Jeździec miedziany" fajnie się czytało. Nie miałam ochoty na dalsze losy Aleksandra i Tatiany, więc chwyciłam za "Tully".
Jeśli ktoś czytał i mu się podobało, to fajnie. Ale dla mnie nuda, nuda, nuda. Rozwlekle, nudne, dobrnęłam do końca, ale nie jest to książka, do której wrócę.


Na pocieszenie kupiłam "Dzieci z Bullerbyn". Chciałabym córce przeczytać :) 
Mnie na pewno ta książka nie zawiedzie.